2013.05.11

Złota różdżka Serafina

Gdzieś od czasu premiery "Carmina Burana" wydaje się, że Tadeusz Serafin - dyrektor Opery Śląskiej posiadł złotą różdżkę, czy może raczej złotą batutę. Spektakularnych porażek w jego teatrze brak, dużych sukcesów za to sporo - jak chociażby "Don Carlos", który otrzymał Złotą Maskę za najlepsze przedstawienie roku 2011. Sukcesem jest też sobotnia premiera My Fair Lady. Dobra inscenizacja, wspaniałe kostiumy, bodaj najlepszy śląski aktor średniego pokolenia Artur Święs na scenie (ma na swoim koncie m.in. role Makbeta i Edypa oraz doświadczenie musicalowe - m.in. w "Rent"). Serafin do tej inscenizacji bezpośrednio nie przyłożył swojej dyrygenckiej pałeczki, ale jako dyrektor Opery Śląskiej może zapisać sukces "My Fair Lady" także na swoje konto. To w końcu on odpowiada za wybór realizatorów. A zaangażowanie reżysera tej klasy co Robert Talarczyk, scenografa tej klasy co Marcel Sławiński i zaufanie Jakubowi Lewandowskiemu jako choreografowi - okazało się strzałem w dziesiątkę. Gdyby nie mniejsza przestrzeń - moglibyśmy pomyśleć, że ta "My Fair Lady" zrealizowana została w Teatrze Rozrywki - najlepszej scenie musicalowej na Śląsku i jednej z najlepszych w kraju. Chociaż może jest jeszcze lepiej - ostatnio Teatr Rozrywki nie wyprodukował przedstawienia takiej klasy mimo o ileż większego musicalowego doświadczenia zespołu i nieporównywalnie większych możliwości technicznych. Chyba zacznę wierzyć, że Serafin naprawdę posiadł złotą różdżkę - czego się nie dotknie zamienia w sukces. A recenzję z "My Fair Lady", w której za język londyńskiego rynsztoka "robi" śląska gwara - poświęcę oczywiście osobną recenzję w papierowym wydaniu.

Komentarze: