ZB 10 | 06.03.2023 | | Edytor

Hejt nasz powszedni

​Hejt to obrażanie, ośmieszanie albo poniżanie innych w internecie. Ponoć politycy mają "grubszą skórę" i przyzwyczaili się do hejtu. Ale są też ludzie, których hejterzy potrafią naprawdę zranić i skrzywdzić.

Z okazji Walentynek "Życie Bytomskie" ogłosiło konkurs na najpiękniejsze wyznanie miłosne. Wygrał pan Bartosz, który pisał o swojej partnerce Joli. W nagrodę oboje otrzymali zaproszenie na kolację we dwoje. Towarzyszyliśmy im i opisaliśmy ich spotkanie. To już miła tradycja naszych corocznych konkursów z okazji Dnia Zakochanych. Tym razem jednak wszystko próbowali popsuć... hejterzy.

Kilka dni po publikacji pani Jolanta napisała na facebookowym profilu "Życia Bytomskiego": "Bardzo dziękuję za wspaniałe wyróżnienie i pyszną kolację. Niestety, niektóre z osób najwyraźniej nie potrafią sobie poradzić, że po rozwodzie można ułożyć sobie życie i, o zgrozo, publicznie o tym mówić. Zostaliśmy przez pewne osoby tak zlinczowani (hejt), że zwątpiliśmy w ludzi. To wprost niemożliwe, że są osoby, które prawdopodobnie nie mając własnego życia, żyją życiem innych, plując jadem. Najgorsze, że hejt dotknął również nasze dzieci, co jest niewybaczalne."

Specjaliści od szczucia

Pani Jolanta i pan Bartek padli ofiarą hejtu w internecie, mimo że nie są osobami publicznymi. Na szczęście poradzili sobie z tym. - Ta sytuacja w pewnym stopniu nas wzmocniła, ponieważ teraz wiemy, kogo w naszym życiu zdecydowanie nie chcemy - mówi pani Jolanta . - Z drugiej strony wiele osób zareagowało bardzo pozytywnie, sprzeciwiając się hejtowi. Dostałam wiele wspierających wiadomości i telefonów.

Dzisiaj hejt to zjawisko powszechne. Trzy lata temu powstał nawet fabularny film pt. "Hejter". Bohaterem jest student prawa, który zostaje usunięty z uczelni i zaczyna zarabiać, przyjmująć zlecenia na tworzenie hejtu, czyli "zaszczucie" ofiary negatywnymi komentarzami w mediach społecznościowych.

Hejt to zjawisko ogólnopolskie. Wiele hejtu znajdziemy również na profilach i komentarzach związanych z Bytomiem. W zeszłym tygodniu przeczytaliśmy na jednym z profili poświęconych naszemu miastu taki komentarz: "w tym kraju niema kto rządzić każdy kradnie na potęgę i oszukuje nie będzie już lepiej nie ważne kogo wybierzemy i tak będzie syf bród i ubóstwo za niedługo Bytom znikie z mapy ludzie jak szczury uciekają z naszego miasta" (komentarz publikujemy w oryginalnej pisowni, nie poprawiając błędów).

To przykład hejtu "ogólnego", nie adresowanego do kogoś personalnie. Ale dużo jest też bezpośrednich ataków. - Na hejt skierowany w moim kierunku już się uodporniłem - powiedział nam prezydent Bytomia Mariusz Wołosz. - Nie czytam agresywnych komentarzy i na nie nie odpowiadam. Nie potrafię jednak znieść dezinformacji i bezmyślnego hejtu kierowanego w stronę osób, które poświęcają się dla innych. Tak jak było w przypadku ataku hejterskiego na pracowników Domu Pomocy Społecznej Kombatant w szczycie pandemii koronawirusa, czy też uchodźców z Ukrainy, którzy uciekli przed wojną do Bytomia.

Uchodźcy na celowniku

Ofiarą hejtu najczęściej stają się politycy i tzw. celebryci. Ale bywa, że nagonka skierowana jest także na ludzi, którzy nie są osobami publicznymi, jednak "narazili się" np. wykonując swoją pracę. W czasie pandemii koronawirusa ognisko choroby zlokalizowano w miechowickim Domu Pomocy Społecznej Kombatant. Zarażeniu uległo ponad 60 pensjonariuszy. Część internetowych komentatorów odpowiedzialnością za sytuację obarczyła pracowników Kombatanta. Posypały się niewybredne agresywne komentarze, chociaż jedna z osób kierujących placówką sama ciężko przechorowała COVID-19.

Z kolei hejt na uciekinierów wojennych z Ukrainy to stały element internetowych komentarzy. Polacy pomagają, ale są również tacy, którzy szermują hasłami typu "Nie wspieramy banderowskiej UPAiny", a w każdym z uchodźców z Ukrainy widzą "banderowca". Zarzucają im również, że przyjeżdżają do naszego kraju, aby korzystać z "polskiego socjalu".

Zazwyczaj hejt pochodzi z anonimowych kont - podpisanych pseudonimami. Mało kto "hejtuje", używając konta opatrzonego własnym imieniem i nazwiskiem oraz prawdziwym zdjęciem. Chociaż zdarzają się i takie sytuacje. Pozostaje kwestia, jak odróżnić hejt od krytyki? Hejt nie ma merytorycznej argumentacji, za to zawiera ataki ad personam, często naruszające dobra osobiste. Nazwanie kogoś złodziejem i aferzystą to już "czysty hejt".

Nikt nie jest anonimowy

Warto pamiętać, że wbrew pozorom w internecie nikt nie jest anonimowy. Ofiara hejtu może wystąpić o udostępnienie nr IP hejtera, zidentyfikować go i wystąpić na drogę sądową. Na takie działania decydują się najczęściej osoby publiczne, które zostają przez hejterów pomówione np. o przyjmowanie łapówek. Na drogę sądową można skierować również sprawy dotyczące naruszenia dóbr osobistych.

Hejt nie omija także dziennikarzy. "Kto to czyta ściek i tyle nie gazeta" - taki komentarz znalazł się w ubiegłym tygodniu na facebookowym profilu "Życia Bytomskiego". Jego autorem jest profil podpisany: Kołdrian Kołdrian (tak na marginesie: regulamin Facebooka zabrania zakładania kont z fałszywą tożsamością). Czasami hejterzy się nie kryją swojej tożsamości. "Teraz już pewne. Komuch i menda jesteś" - napisał Janusz Oroński na profilu dziennikarza naszego tygodnika po tym jak zobaczył go na jednym zdjęciu z prezydentem Bytomia Mariuszem Wołoszem.

Komentarze

Pani/Pan

Adres e-mail

Komentarz

Zapamiętaj moje dane
Powiadom mnie o nowych komentarzach

Wpisz tekst z obrazka:

Don't put anything here